Ads 468x60px

czwartek, 11 października 2012

Nałęczowianki dom


Piękne jesienne przedpołudnie postanowiłyśmy spędzić w oddalonym o 30 kilometrów od Lublina Nałęczowie. Wyruszyłyśmy więc busikiem na podbój uzdrowiska. Po około 30 minutach podróżowania dotarłyśmy na miejsce i rozpoczęłyśmy rozkoszowanie się prawdziwą złotą, polską jesienią.

Co najważniejsze, pogoda nam sprzyjała. Mogłyśmy bez większych komplikacji (jak utrata zębów wywołana drżeniem ciała i inne tego typu atrakcje) oddać się urokowi nałęczowskiego parku. Kolorowe liście, oczko wodne, ogrom kasztanów, a także przechadzający się kuracjusze – wszystko to dawało niesamowicie magiczny efekt i powodowało, że spacer alejkami sprawiał wiele przyjemności.

Całość parku utrzymana jest w bardzo dobrym stanie. Przechadzając się alejkami można się naprawdę zrelaksować. Spacer można umilić sobie siedzeniem na ławeczce i przyglądaniem się poczynaniom ogromu kaczek, łabędzi i innych boskich stworzeń (słyszałam coś o wiewiórkach, ale niestety tym razem zakamuflowały się i nie było nam dane ich zobaczyć).

Jeśli tylko ma się na to ochotę, można napić się pysznej gorącej czekolady, zwiedzić palmiarnię, zjeść coś w licznych okolicznych lokalach gastronomicznych, zobaczyć stadion miejscowej drużyny (choć może stadion to za mocne słowo ;-) ),  a także (a może i przede wszystkim) skorzystać z usług uzdrowiskowych (park wodny, SPA itp.). My tym razem ograniczyłyśmy się do kwestii spacerowych, aczkolwiek któż wie, czy już wkrótce nie przybędziemy do Nałęczowa ponownie, już jako prawdziwe kuracjuszki (w tym ostatnim słowie, wbrew opinii niektórych wcale nie ma literki „w” :P ).

Przesyłając lubelskie, mniej słoneczne pozdrowienia
Reni



























Zdecydowanie warto polecić Nałęczów każdemu, kto potrzebuje trochę odpoczynku od wielkiego miasta. Jak to powiedział pan w autobusie odpowiadając na pytanie starszej pani: tam jest wszędzie kurort. 

Cisza i wszechobecny spokój to cechy charakterystyczne. No i jeszcze kuracjusze, którzy powolutku spacerują sobie po parku zdrojowym i nabierają sił. My również po tygodniu spędzonym na uczelni postanowiłyśmy trochę się zrelaksować. Pochodziłyśmy po parku, porobiłyśmy zdjęcia i regenerowałyśmy siły siedząc na ławce i ogrzewając się ostatnimi promieniami słońca. Ja jeszcze zebrałam chyba jakiś kilogram kasztanów do torby dla mojej mamy i powoli wracałyśmy do domu.

O tak było strasznie dużo kaczek i łabędzi. Wiewiórek nie było faktycznie, jednak gdy wcześniej udawałam się do Nałęczowa to zawsze się pojawiały i ochoczo podchodziły do ludzi.

Zdecydowanie polecam wszystkim Nałęczów. Ze względu na wszystkie atrakcje, które oferuje SPA oraz na ten małomiejski spokój i ciszę, która zachęca do przemyśleń, do wyciszenia i odpoczynku.

Pozdrawiam z zimnego Lublina
Mo