Ads 468x60px

sobota, 14 lipca 2012

No to wyruszamy

Nadszedł ten wyczekiwany dzień. Nasza podróż rozpoczyna się, a ja odczuwam coraz większą nutkę adrenaliny i odrobinę niepewności przed tym, co nas czeka. W końcu to pierwsza na tyle poważna samodzielna wyprawa do zupełnie obcego kraju…

Moja ekspedycja zaczyna się już dziś. Wyjeżdżam do Warszawy, gdzie czeka mnie spotkanie po latach z najfajniejszą Izką pod słońcem (buziaki kochana :*). Po nocy pełnej pogaduch i niewielkiej ilości snu dalsza, już ta zasadnicza część podróży, która zapowiada się bardzo emocjonująco.

Najpierw z Okęcia lot do Rzymu, tam przesiadka na samolot do Bari. W nim mały research możliwości komunikacyjnych i najprawdopodobniej autobus na dworzec centralny, skąd pociągiem przemieścimy się do Foggii. Stamtąd wreszcie autobus do Monte Sant Angelo, gdzie powinnyśmy zameldować się około godziny 23.00. 

To będą dwa dni pełne sporej dawki wrażeń, komunikacyjna i orientacyjna chwila prawdy. Trzymajcie mocno kciuki, żebyśmy nie utknęły gdzieś po drodze, nie musiały spać na dworcu (bądź w innym równie wyśmienitym miejscu), całe i zdrowe dotarły do upragnionego celu i pełni zapału rozpoczęły swoją włoską przygodę.

Postaramy się informować na Twitterze o etapie naszych zmagań na trasie. Po oswojeniu się z terenem zdamy bardziej szczegółowy raport tutaj, pewnie nie zabraknie również jakiś pierwszych zdjęć. 

Do napisania
Reni


Ja natomiast wyruszam z Lublina jutro. Najprawdopodobniej o 8.30 z naszą trzecią współtowarzyszką podróży Olą. Na Okęciu zameldujemy się pewnie w okolicach 11 a potem już będziemy oczekiwały na samolot. Na Okęciu zapewne okaże się, że moja walizka waży za dużo, że czegoś zapomniałam. 

Ja osobiście nie lubię latać. Nienawidzę startów samolotów. Od momentu wejścia na pokład do momentu aż dowiem się, że można rozpiąć pasy bo jesteśmy już na dobrej wysokości podróż dla mnie będzie totalną masakrą :) no, ale mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle i, że jakoś przeżyję. 

Chyba właśnie etap "samolotowy" przeraża mnie najbardziej, potem już powinno pójść mam nadzieję, że dobrze. Jutrzejszy dzień niewątpliwie będzie dla nas sprawdzianem, bo chyba żadna z nas nie jechała w taką daleką samodzielną podróż. Gdzie nie będzie przewodnika, gdzie będzie zdana tylko na siebie.

Będzie to też na pewno sprawdzian naszych umiejętności językowych, naszej organizacji no i mam nadzieję, że o 22.50 będę mogła Wam napisać na twitterze: no to już jesteśmy w Monte Sant Angelo :) 

Życzcie nam przede wszystkim dużo szczęścia i trzymajcie za nas mocno kciuki żeby wszystko się wspaniale udało,  żebyśmy dotarły do naszego celu podróży całe i zdrowe bo to najważniejsze.

Tak jak już pisała Reni wyżej postaramy się na bieżąco informować gdzie jesteśmy i ile jeszcze etapów podróży nam zostało.


Pozdrawiam
Mo

0 komentarze:

Prześlij komentarz